Kobieta rodząca nie jest pacjentką!
Widziałam dzisiaj na tvn style kawałek programu o zawodach. W nim przesympatyczne panie położne opowiadały o codziennych trudach i urokach swojej pracy. Mnie jednak zraziło i wystraszyło, że wszystkie (co do jednej!) mówiąc o kobiecie rodzącej używały słowa „pacjentka”.
Nie od dziś wiadomo, że słowa kształtują rzeczywistość. Nie bez powodu tyle razy powtarza się, że położna „przyjmuje poród” a nie „odbiera”. To samo tyczy się określenia kobiety rodzącej. Nazywając ją pacjentką od razu tworzymy obraz, w którym jest ona chora, wymaga pomocy bądź interwencji medycznej. Co więcej, gdy kobieta przygotowująca się do porodu słyszy z ust położnej, że będzie pacjentką od razu ustalana jest hierarchia kontaktów: ja jestem pacjentką, ty specjalistką; ja mam problem, ty znasz rozwiązanie; ja robię, ty rozkazujesz. Czy rzeczywiście taki obraz położnictwa gdzieś między wierszami chce się nam przekazać? Czy kobiety mają się bać porodu jeszcze bardziej wierząc w to, że są pacjentkami?
W mojej wyobraźni i z mojego doświadczenia wynika, że dobra położna jest niczym opiekunka. Ciepła i serdeczna osoba dająca poczucie bezpieczeństwa. Trochę usunięta na bok, jak cicha obserwatorka tego co się dzieje potrafi gestem lub samą akceptującą obecnością dodać otuchy. Jej profesjonalizm widać w jej spokoju i umiejętności usunięcia się w cień. Nie musi dużo mówić, nie musi wydawać poleceń. Po prostu jest i służy gdy jest o to proszona, bądź czeka i wspiera.
Wierzę i wiem, że mamy takie położne dla których rodząca nie jest pacjentką a położnicą.
Comments are closed