Piątkowy relaks – 20.11 – czyli jak zachować spokój gdy wszystko idzie nie tak
Dzisiaj miałam mieć dla Was niespodziankę.
Oczywiście nie wiecie o tym, bo to miała być niespodzianka, więc nie ogłaszałam nic konkretnego. Z jednej strony dobrze: nie nastawiłyście się na nic, czyli nie będzie Wam smutno. Z drugiej, szkoda, że jednak jej nie będzie.
Tydzień obfitował w niespodziewane sytuacje.
W piątek – dokładnie tydzień temu w ten feralny piątek trzynastego – najmłodszy w rodzinie nabawił się Bostonki. Tym samym dowiedziałam się, że w ogóle jest taka choroba, a zaraz po nim wirus przeszedł na starszego.
Nic to pomyślałam 🙂 spędzimy trochę czasu razem w domu. Nawet miałam pomysł na nakręcenie Wam kilku urywków dwóch tornad zamkniętych przez tydzień w4 ścianach… ale w poniedziałek komputer zaczął szwankować… w środę odgłosy zaczęły przypominać start odrzutowca. W czwartek, w czasie ważnego dla mnie spotkania on-line, postanowił się wyłączyć i nie włączyć przez kolejną godzinę.
Jeśli więc czasem coś szło Co pod górę, to wierzcie mi, wiem co masz na myśli.
Jak w tym wszystkim zachować spokój i nie zwariować? Oto moje sposoby:
- Po pierwsze EMPATIA – dzieci to tylko dzieci, muszą skakać i szaleć. Ale też empatia dla samej siebie. Zgadzanie się na własne emocje, dawanie sobie do nich prawa. Niby takie to proste, ale jak często żyjemy w zaprzeczeniu i wyparciu? Mężczyznom nie wypada płakać, kobietom nie wolno mówić o swoich pewnych potrzebach, dzieciom nie należy być za głośnymi…. nawet nie zauważasz jak bardzo Twoje zachowanie i odczucia są blokowane przez społeczne wzorce.
(ciekawa obserwacja z własnego podwórka: dopiero w środę, będąc z dziećmi w domu od piątku, zadałam sobie pytanie dlaczego to właśnie ja z nimi zostaję? ot, tak jakoś z marszu wyszło, że to rola mamy) - Po drugie RYTUAŁ – i znów, wcale nie ten dla dzieci, ale ten dla samej siebie. Chwila relaksu w codziennych czynościach, np. parzeniu kawy czy melisy 😉
- Po trzecie KROK W TYŁ – jeśli czuję, że zbliżam się do granicy mojego dobrego humoru i nastawienia pozwalam sobie na spojrzenie na wszystko z innej perspektywy. Krok w tył pozwala uniknąć spięcia. Jest też wyrazem szacunku dla własnych emocji z punktu pierwszego. Gdy szanuję samą siebie i swoje odczucia nie dążę do tego, aby prowokować wzrost tych nieprzyjemnych.
- Po czwarte NASTAWIENIE – znacie słynne pytanie „czy szklanka jest do połowy pusta, czy do połowy pełna?”. Jestem jedną z tych, która powie, że to nie ma znaczenia samo w sobie. Ważniejsze ile osób ma tą ilością płynu ugasić pragnienie. Chodzi mi o to, że dążenie do 'zawsze pełnej szklanki’ prowadzi do smutku. Szklanka nie może być wiecznie pełna. I wcale nie musi. Szukanie dobrych stron w trudnych sytuacjach, traktowanie przydarzających się sytuacji jak przygód – to sprawia, że żyje się łatwiej.
- Po piąte I TO MINIE – trochę stoickiej świadomości związanej z upływem czasu. Bez względu na to jak dobrze czy jak niedobrze by nie było jedno jest pewne. To minie.
Jakie są Twoje sposoby na radzenie sobie z trudnościami?
Na weekend proponuję zwłaszcza krok trzeci 🙂 krok w tył i odpuszczenie sobie. Rezygnacji z presji i radość z tego, co właśnie się dzieje. Przetestuj jak to działa na Ciebie!
cudownego weekendu,
Karolina
ps. komputer ląduje dzisiaj u spec-doktora tak więc jestem offline do poniedziałku!
ps2. przeczytałaś? zostaw komentarz 🙂
Dodaj komentarz