I znów wpis o miłości do samej siebie wywołał poruszenie. Najbardziej spodobał Wam się punkt pierwszy na mojej liście 15 top sposobów na okazanie sobie miłości.
Przypomnijmy: „Wstaje rano i uśmiecham się do siebie w lustrze. Czasem, gdy od rana pojawia mi się w głowie „nie chce mi się” to robię do siebie w lustrze durne miny po czym śmieję się w głos. „
Pozwólcie więc, że rozwinę… bo tak naprawdę, jest to tylko jeden z elementów mojej porannej „rutyny”. Wprowadzenie tej „pozytywnej porannej rutyny” pozwala mi na spokojniejsze rozpoczynanie dnia. Dzięki niej jestem też radośniejsza i odczuwam mniej presji. Świadomie rezygnuję też z narzekania, na rzecz pozytywnego nastawienia i nadziei.
Moje poranki zanim wprowadziłam swoją „pozytywną rutynę” były dość przygnębiające. Wstawałam bardzo wcześnie, bo _musiałam_ zrobić dzieciom śniadanie i ugotować obiad do przedszkola. Człapałam więc do kuchni na wpół śpiąca po dawkę kofeiny i mozolnie walczyłam z własnymi myślami. Myślami, które mówiły mi jasno, że nie chcę robić tego, co robię. Jeśli miałam szczeście, to dzieci nadal spały, gdy kończyłam gotować. Wtedy miaam chwilę czasu dla siebie żeby wymyć zęby, wziąć szybki prysznic, przygotować ubrania itp. Jeśli fartu zabrakło maluchy towarzyszyły mi w porannej toalecie. Zanim ubrałam ich i siebie zwykle zegarek pokazywał spore spóźnienie.
Zrezygnowałam z tego schematu z dnia na dzień.
Stwierdziłam, że wolę wstawać 15 minut wcześniej, żeby mieć rano chwilę dla siebie.
Po przebudzeniu pozwalam sobie na to, żeby od razu nie otwierać oczu. Przez chwilę leżę i wczuwam się w swoje ciało. Przeciągam. Biorę kilka głębokich oddechów. Gdy otwieram oczy jednocześnie uśmiecham się. Wstając z łóżka myślę o tym, że jestem wdzięczna za to doświadczenie, za moją ścieżkę w życiu, za moje dzieci i moją rodzinę, za ten dzień, który się właśnie zaczyna.
Na początku, to było trochę jak oszukiwanie samej siebie. „Przecież wcale Ci się nie chce gotować.” Mówił głosik w mojej głowie. Wchodziłam z nim w dyskusję. Odpowiadałam sobie „Może teraz za bardzo nie mam ochoty stać w kuchni, ale chcę jeść zdrowe posiłki i przygotować dzieciom świeże jedzenie do przedszkola. To mój wybór, że wstaję rano. Mam prawo zmienić zdanie, ale dzisiaj uważam, że to dobra decyzja gotować obiad z dniu, w którym będzie on zjedzony.”
Po pewnym czasie uporczywa myśl „muszę zrobić dzieciom obiad” przestała wracać. Bo moje nowe, zdrowe myśli stały się silniejsze. Silniejsze stało się też we mnie poczucie tego, że niczego nie muszę – wybieram. Powiedzenie sobie „wybieram takie życie” sprawiło, że odetchnęłam z ulgą. Przestałam czuć presję.
O głupich minach do lustra już opowiadałam. To mój sposób na dodanie radości porankom.
Z zadowoleniem dostrzegam, że dzieci również zaczynają „łapać” tą nową rutynę.
W efekcie, poranki mamy spokojniejsze. Bez krzyków, za to ze śmiechem. Owszem, nadal się czasem spóźniamy do przedszkola… ale przynajmniej nie robimy z tego problemu.
JAK WYROBIĆ W SOBIE TEN NOWY, ZDROWY NAWYK?
Wprowadzenie porannej pozytywnej rutyny jest proste. Nie wymaga przygotowań ani ustalania tego z kimkolwiek. Jeśli jeszcze jej nie masz zastanów się jak chciałabyś się czuć co rano, a potem wypisz na kartce 5 czynności, które zapewnią Ci właśnie takie samopoczucie. Przetestuj jutro rano. A potem powtarzaj, powtarzaj, powtarzaj… aż do czasu, gdy spostrzeżesz, że nie musisz już patrzeć na kartkę, by zacząć dzień w pozytywny sposób.