Pod ciągłym ostrzałem
Frustracja kobiet, które duszą się w nowej roli widoczna jest w wielu miejscach blogosfery, w facebookowych komentarzach czy na grupach młodych mam. Tematów spornych są tysiące: sposób karmienia, pieluchy, metody wychowawcze. W tle zaś czai się ciągły lęk: czy jestem dobrą mamą? Każda mama czuje się oceniana. Jaki wpływ na nasze macierzyństwo wywiera Epoka Wielkiego Brata – poczucie ciągłego bycia obserwowanym, ocenianym i krytykowanym.
KARMIENIE PIERSIĄ JEST JEDYNIE CZUBKIEM GÓRY LODOWEJ
Właśnie ukazał się ten artykuł (po angielsku ale wart uwagi) – kobiety, którym nie udało się karmić naturalnie a w czasie ciąży chciały karmić piersią są przeszło 2 razy bardziej zagrożone depresją poporodową! Czy ktoś o tym wiedział wcześniej? Dlaczego kobiety po porodzie nie mają wsparcia psychologicznego? Kto ma pokazać jak karmić, kto ma wspierać w przekonaniu, że są dobrymi matkami bez względu na to, w jaki sposób karmią swoje dzieci?
Wchodzimy na nieznane wody – niegdyś to matka przekazywała swoją wiedzę córce a porzekadło „potrzeba wioski, by wychować dziecko” nie wzięło się z niczego. Dziś, gdy córki mieszkają tysiące kilometrów od swoich matek, a same matki nie mają dobrych doświadczeń i okołoporodowych i związanych z naturalnym karmieniem łatwo wpaść w pułapkę „genetycznej niezdolności do karmienia piersią”. Co więcej żyjemy w świecie Wielkiego Brata – stale mamy świadomość tego, że ktoś nas obserwuje, podglada, ocenia. Właśnie dlatego w naszych czasach potrzeba mądrego, dobrego wsparcia wykwalifikowanego personelu medycznego, promotorów karmienia piersią, psychologów specjalizujących się w tematyce natalnej. I nie chodzi wcale o to, jaki rodzaj karmienia wybiera młoda mama: chodzi o to, aby miała wsparcie bez względu na to, jaki sposób wybrała. Zresztą karmienie piersią to tylko jeden z wielu tematów okołoporodowych, o które toczą się internetowe boje.
CZEGO POTRZEBA MŁODEJ MAMIE
Chodzi mi o to, aby budować w młodych mamach przekonanie, że są dobrymi matkami. Era internetu daje wiele możliwości: można przykładowo chwalić się swoim dzieckiem pokazując różne zdjęcie i filmiki. Można zadać pytania szerokiemu gronu ekspertów bądź innych rodziców. Można w końcu opowiedzieć o swoim podejściu do rodzicielstwa, jak robią to coraz częściej blogujące mamy.
Wszystko to jest bardzo fajne, ale niesie za sobą ryzyko: nauczyliśmy, że możemy oceniać wszystko i wszystkich. Internetowe opinie innych rodziców zaczynają bywają nie tylko wulgarne, ale po prostu okrutne. Usadzone w domu młode kobiety, które stają na rzęsach, aby zadowolić swoje małe dziecko, partnera, teściów i koleżanki w przestrzeni internetu często pokazują pazurki. Wzajemna krytyka i wyzwiska to rzecz na porządku dziennym. Rzadziej można spotkać rzeczowe komentarze. Najrzadziej, merytoryczne odpowiedzi na zadawane pytania. Frustracja kobiet, które duszą się w nowej roli widoczna jest w wielu miejscach blogosfery, w facebookowych komentarzach czy na grupach młodych mam. Najwyraźniej nawet telewizja podchwyciła ten nurt, gdyż niebawem ma wyjść program pokazujący spierające się mamy.
MAMO BĄDŹ EGOISTKĄ!
Zastanawiając się nad tym, co jest podłożem takiego stanu rzeczy, tej wzajemnej nagonki, ciągłej krytyki, wzajemnego umniejszania i obrażania się, dochodzę do wniosku, że LĘK. Strach towarzyszy większości kobiet od momentu, w którym dowiadują się, że są w ciąży. Pojawia się zupełnie nowy rodzaj doznań – poniekąd jest on związany z odpowiedzialnością: czy dam rade donosić ciążę? czy urodzę? czy maluch będzie zdrowy? czy będę dobrą mamą? Setki, jeśli nie tysiące tego typu pytań krążą w umysłach kobiet i zatruwają je od środka. Nie ma bowiem miejsca, w którym kobieta w ciąży mogłaby przyjść i porozmawiać o swoich obawach. Uspokoić nerwy. Wrzucić na luz. Paradoksalnie, po to, aby się wygadać i uspokoić powstają liczne fora dyskusyjne i grupy tematyczne – o ironio, właśnie tam można znaleźć najwięcej wzajemnej krytyki.
Dlatego myślę, że potrzeba nam egoistek. Promowania modelu „mamy egoistki”, która wie jak się obchodzić z dzieckiem, a wie dlatego, że jest to instynktowne, przypisane macierzyństwu, naturalne. A jeśli nie wie to też jest to normalne i ma prawo nie wiedzieć, ma prawo uczyć się razem ze swoim dzieckiem. Ma prawo być powolna w przewijaniu pieluch, zmęczona po nocnym ząbkowaniu czy mieć obolałe piersi po pierwszych karmieniach. Mama egoistka, która ma wewnętrzne przekonanie, że jej instynkt jest zupełnie wystarczający do tego, żeby dobrze zająć się dzieckiem. Może pogadać z innymi mamami, może się zwierzyć czy pokazać kawałek swojego intymnego świata, ale zdanie internetowych krzykaczy nie zrobi jej krzywdy bo ma wewnętrzne przekonanie, że jest dobrą mamą pomimo tego, że nie jest doskonała.
Lansowany model mamy idealnej jest nierealny, ale nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to, że wiele kobiet wierzy w to, że do tego modelu trzeba dążyć. Padać na pysk i szorować podłogi, gotować ciepły obiad po nieprzespanej nocy, nie urazić teściowej gdy daje „dobre rady”. Co więcej – młode mamy potrafią sobie nawzajem wytykać, w którym momencie nie są idealne.
NIE POTRZEBA NAM KÓŁ RATUNKOWYCH
A gdyby tak zdjąć z młodych matek ciężar ciągłego krytykowania i pouczania. Gdyby dać im czas na nauczenie się – i siebie w nowej roli, i dziecka. Gdyby być cichym duchem, pomocną dłonią, stojącym w cieniu opiekunem – czy wtedy byłaby szansa na rozwój tej bliskiej, naturalnej relacji? Gdyby kobiety nie musiały się martwić o to, czy są dobrymi matkami? Kto w końcu może je osądzać – sąsiadka, teściowa, ich własna matka? Na jakiej podstawie? Co by się stało, gdyby każda z nas mogła szukać własnej drogi do macierzyństwa, a w chwilach trudności liczyć na życzliwą pomoc siostry bądź odpowiednio wykwalifikowanej osoby? Jak ten spokój zmieniłby świat młodych mam?
Potrzeba nam siostrzanej bliskości i tolerancji. Świadomości, że to co jest dobre dla mnie, nie koniecznie musi być dobre dla innych. Dużej dozy zrozumienia potrzeb innych młodych kobiet i jednocześnie powstrzymania swojej chęci niesienia pomocy (przynajmniej do momentu, gdy o tą pomoc młoda mama jasno i wyraźnie nie poprosi).
Wierzę, że w takim otoczeniu – wolnym od wrogości i krytyki – kobiety mogą się wzajemnie wspierać i umacniać. Być dla siebie prawdziwym oparciem. Pokazują to spotkania kobiet, które odbywają się by uczyć się nawzajem przystawiania do piersi, pieluchowania, noszenia w chustach. Nie musimy się ratować, ale musimy się wspierać. Szanować odmienność i różnorodność.
WRACAJĄC DO POCZĄTKU
Zaczęłam od depresji poporodowej i karmienia piersią. Czy ktoś Wam powiedział, że karmienia piersią zmniejsza ryzyko jej wystąpienia? Czy miałyście w okresie poporodowym wokół siebie sztab gotowych do niesienia pomocy specjalistów? Czy może raczej od początku czułyście się osądzane i oceniane… Informacja z nagłówka przytoczonego wyżej anglojęzycznego artykułu niezbyt mnie dziwi. Kobieta, która chciała karmić piersią a nie udaje jej się to czuje się mniej kobieca, mniej sprawna jako matka, mniej wartościowa. De facto, czuje się od razu osądzona przez całe społeczeństwo a dodatkowo boryka się ze spadkiem samooceny. W połączeniu ze zmęczeniem przynależnym młodym mamom są to idealne warunki do rozwoju depresji.
Zastanówcie się teraz, jak byście chciały, aby wasze córki wspominały ten szczególny okres w swoim życiu. Przerwanie błędnego koła jest proste – wystarczy, że będzie w nas więcej spokoju i wzajemnego szacunku.
Dodaj komentarz